Teatr STU
„Kolacja na cztery ręce”
Paul Barz
Reżyseria Krzysztof Jasiński
Obsada:
Fryderyk Händel
– Emilian Kamiński
Jan
Sebastian Bach – Olaf Lubaszenko
Jan
Krzysztof Schmidt – Maciej Miecznikowski
Miłośnicy teatru znają doskonale tę sztukę, ja sama widziałam ją w teatrze STU jeszcze w liceum, w obsadzie Jerzy Bińczycki, Jan Nowicki, Jan Peszek. Dobrze pamiętam to jedzenie na scenie.
Sztuka opowiada o fikcyjnym spotkaniu dwóch wybitnych kompozytorów Jana Sebastiana Bacha i Fryderyka Händela w Hotelu Turyńskim w Lipsku. Obaj muzycy są sobą zachwyceni, są siebie ciekawi, jednak każdy z innego powodu. Händel ma sławę, pieniądze, publiczność na całym świecie, jest zmanierowany, zajada się ślimakami, ostrygami, pije najdroższe wina i szampany. Zaprasza Bacha, bo jest ciekawy jak taki „marny muzyczyna” komponuje utwory, które tak mocno zapadają mu w ucho. Przechwala się przed nim, puszy, ale być może przede wszystkim opowiada mu o swojej samotności i próżności świata, w którym żyje. Jan Sebastian Bach mąż i ojciec dużej ilości dzieci, kantor w kościele w Lipsku. Biedny, w lichym surducie, nigdy nie próbował prawdziwego szampana, ani innych hotelowych smakołyków, ale jest pewny piękna swej muzyki,przepełniony nią, utalentowany artysta. Ma żal do Händla, że ten go wcześniej nie przyjął, przypuszcza, że być może jego „kariera” potoczyłaby się inaczej. Zafascynowany bogatym życiem Fryderyka i jego byciem wśród królów i możnowładców Europy.Robi na mnie wielkie wrażenie wybitność tych dzieł teatralnych, które po delikatnej zmianie dialogów, drobnym uwspółcześnieniu tekstu są tak bardzo aktualne.W tej wyjątkowej realizacji i wizji reżyserskiej podobał mi się dobór aktorów. Emilian Kamiński, który grając Händela, jakby opowiadał o świecie, który zna z własnego dyrektorowania i kłopotów, jakie niesie prywatny teatr w Warszawie. Uwielbiam aktorstwo pana Emiliana, moc jego głosu, wyrazistość, szybkie przejścia między farsą, a powagą. Olaf Lubaszenko jako Jan Sebastian Bach, doskonale wykorzystał w tej roli swoją pełniejszą odsłonę. To już trzeci spektakl z panem Olafem, który oglądam ostatnio i staję się coraz wierniejszą fanką jego scenicznej swobody i dystansu do widza. Jan Schmidt, w tej roli Maciej Miecznikowski, który w sposób niezwykły dopełnił tę postać swoim operowym głosem, grą na gitarze. Jego szczupła, wysoka sylwetka, taki „pająkowaty” ruch ciałem cudownie współgrał z rolą służącego.Ten spektakl wypełnił w pełni mój głód dobrego teatru. Doskonali, profesjonalni aktorzy, wiele prawdy o współczesnym świecie ukrytej w dialogach, żarty słowne i sytuacyjne. Bardzo lubię spektakle reżyserowane przez pana Krzysztofa Jasińskiego, bo one są dla mnie bardzo bogate w „aktorstwo”, dopełnia je ciekawa scenografia i kostiumy, ale przede wszystkim dają mi z jednej strony odpoczynek od „zwykłej” codzienności, a z drugiej wymuszają refleksję nad trudnościami współczesnego społeczeństwa.Polecam każdemu ten spektakl. To profesjonalny, pełen artyzmu i mądrości życiowej teatr.Tylko nie wiem, jak zdobędziecie bilety, graniczy to bowiem z cudem. Za mało tego spektaklu w repertuarze teatru STU, zdecydowanie za mało.Serdecznie dziękuję tym osobom, dzięki którym mogłam dzisiaj oglądać ten spektakl. Jeżeli to czytają, to uśmiecham się do nich i bardzo dziękuję!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz