wtorek, 2 lutego 2016

Teatr Stu Kraków
"Body Art"

Igor Bauersima i Rejane Desvignes
Reżyseria: Artur „Baron” Więcek
Obsada:
Tiger: Tomasz Schimscheiner
Fred: Marcin Zacharzewski
Lea: Urszula Grabowska
Naomi: Katarzyna Galica
Alex: Tomasz Madej

Wróciłam z teatru pełna pozytywnej energii, z głową pobudzoną do myślenia, czuję się jakby ktoś zanurzył mnie w ogromnej ilości przeróżnych działań artystycznych. Jestem jak nakręcona, przychodzą mi do głowy ciekawe tematy do dyskusji z mężem, ze znajomymi. Spektakl „Body Art” to dzieło doskonałe, wielowarstwowe, z niezapomnianymi kreacjami aktorskimi.
Performance czyli taka sytuacja artystyczna, która wykorzystuje ciało performera jako podmiot do wyrazu artystycznego. Tatuaże, które zdobią lub szpecą ciała ludzi w różnym wieku. Aktorstwo jako super czuły sposób odbioru rzeczywistości.
Lea i Fred para twórczych ludzi, którzy czują niemożliwość przełożenia swoich talentów na pieniądze. Ich „mdłą” codzienność przerywa stary przyjaciel Tiger, w tej roli niezwykły Tomasz Schimscheiner. Artysta, utracjusz, intelektualista, człowiek doskonale czujący innych ludzi, pozytywnie zakręcony, kochający swoje wytatuowane ciało, szaleniec. Zwykła koleżeńska impreza z papierosami, absyntem, „dragami”, ale skutkująca dalszym ciągiem, niezwykle zaskakującej akcji. Nie zdradzę więcej, dodam jedynie, że w tym spektaklu będzie, i kryminalnie, i seksualnie, i intelektualnie, i śmiesznie.
„Body Art” zawiera w sobie wszystko, co nowoczesny, współczesny teatr powinien mieć. Bardzo ciekawa opowieść, nowoczesna realizacja techniczna, kamera, światło, muzyka, prezentacje. I co prawda, widziałam to w teatrze już kilkakrotnie, to w tym przedstawieniu wszystkich tych elementów jest tyle ile trzeba, ani za dużo, ani za mało.
Tematyka wymusza na widzu, odbiorcy zamyślenie nad istotą przyjaźni, kłamstwem, spekulacyjnymi zachowaniami człowieka, a przede wszystkim nad granicami wyrazu artystycznego, poświęcenia siebie dla artystycznej kreacji.
Tomasz Schimscheiner gra doskonale, głos, mimika, wejście w graną postać, ruch sceniczny. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Grająca przez niego postać wywoływała we mnie stale jakieś bardzo mocne uczucia.
Urszula Grabowska, którą uwielbiam w teatrze. Piękna, utalentowana, wybitna aktorka. Katarzyna Galica, która podziwiam za odwagę w roli Naomi, ale nie zdradzę nic więcej. Chociaż miałam wrażenie, że była dzisiaj mocno przeziębiona, a mimo to grała na 100 proc.
Polecam „Body Art” widzom, którzy lubią spektakle wymagające pełnego zanurzenia się widza, w tym co dzieje się na scenie, w tym co słyszy w świetnie napisanych dialogach.
Chylę czoło przed aktorami, reżyserem i twórcami spektaklu. To prawdziwi artyści.
Kolejne spektakle „Body Art” w Teatrze Stu: 03.02 czyli jutro i dwa spektakle w czerwcu, 4 i 5.

POLECAM! Rezerwujcie bilety.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz